WERSJA PDF
Jeśli chcesz przeczytać wersję PDF, kliknij w obrazek :)
Jeśli chcesz ściągnąć, po wejściu w link kliknij "File" ---> "Download"
Rozdział 25
Siedzę w samolocie i wpatruję się w chmury. Wyglądają jak kłębki wełny, albo wata cukrowa. Właśnie mam ochotę na watę cukrową... Serio? Ostatnio o czym tylko nie pomyślę, od razu bym zjadła. Dzisiaj rano zjadłam porządne śniadanie, więc od razu nabrałam kolorów, a Maleństwu chyba smakowało, bo coraz częściej czułam jak się wierci.
Stewardessa podała mi kilka minut temu parę ciastek i wodę mineralną, o którą prosiłam i teraz znowu czuję, że maluch dostał dawkę energii. Już wiem, że muszę jeść, bo inaczej on nie będzie miał sił.
Chyba się zbliżamy, bo stewardessy budzą pasażerów, albo zapinają im pasy same. Wreszcie słychać komunikat i prośbę o zapięcie pasów, więc przygotowuję się do lądowania. Im bliżej Amsterdamu, tym bardziej jestem podekscytowana, zdenerwowana i szczęśliwa. Wiem, że Justin już tam jest. Czeka w hotelu od rana, bo już wczoraj w południe wyleciał. Jeszcze przed moim wylotem dostałam od niego wiadomość. Boję się tej rozmowy. Tak naprawdę to samego spotkania też. Powinnam zatrzymać dystans, nie zdradzać jak bardzo nie mam ochoty na zostawianie go, ale co będzie jak go zobaczę? Jeśli się rozpłaczę i rzucę mu w ramiona, żeby nadrobić 2 tygodnie rozłąki? To już będzie koniec. Nie będę wiedziała co mam zrobić. Biorę głęboki wdech i staram się uspokoić. Dalej czuję lekki niepokój, ale jest już o wiele lepiej.
Przed lotniskiem czeka na mnie tak dobrze mi znany Range Rover. Dennis wysiada i pakuje moją walizkę do bagażnika, a Kenny wysiada z samochodu i ściska mnie mocno na powitanie:
- Hej, mała! Dobrze cię znowu widzieć - uśmiecha się szeroko pokazując swoje białe zęby i otwiera mi tylne drzwi.
- Wzajemnie - wsuwam się na skórzaną kanapę i odwzajemniam uśmiech - Hej Dennis - wita się ze mną skinieniem głowy, włącza silnik i włącza się do ruchu.
Po kilkunastu minutach jesteśmy pod hotelem. To co widzę, przypomina mi jak się z Justinem poznaliśmy. Przy barierkach mnóstwo fanek i paparazzi. Wszyscy piszczą, krzyczą, starają się zobaczyć kto jest w samochodzie, ale okna są zaciemnione i mnie nie widać.
- Zakryj się kurtką - mówi Kenny
- Nie ma potrzeby. Nie przeszkadzają mi - kłamię, bo tak naprawdę kurtka ma zakryć mój brzuch. Nie wiem czemu założyłam obcisłą bluzkę. Po prostu wybrałam pierwszą lepszą z brzegu, bo nie chciało mi się wieszać ubrań w szafie i dalej miałam wszystko w walizkach.
Otwieram drzwi i z przyklejonym uśmiechem wchodzę do hotelu, po drodze machając kilku osobom, które strasznie się wyrywały.
Kiedy drzwi hotelu się zamknęły, nastąpiła względna cisza. Kenny i Dennis zostali w holu, bo musieli załatwić coś z ochroną hotelu, a mi tylko powiedzieli które piętro i pokój. Stojąc w windzie zaczęłam nerwowo wyginać palce u rąk, co sprawiało mi ból, ale i tak nie przestawałam. Boję się. Zaczynam się trząść, ale nie ze strachu. Cieszę, że go widzę. Już nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć i żeby poczuć, że jest blisko mnie. Właściwie przekraczając próg hotelu poczułam się lepiej. Jakby sama świadomość tego, że jest gdzieś blisko dodawała mi skrzydeł.
Staję przed drzwiami do jego apartamentu. Głęboki wdech i wchodzę bez pukania.
- Justin? - wołam go
- Tu jestem - mówi cicho i staje w korytarzu, z rękami w kieszeniach.
Patrzy na mnie swoimi złotymi oczami i uśmiecha się lekko. Włosy ma mokre, w nieładzie. Brał prysznic. Ma na sobie obcisłą bluzkę na ramiączkach i czarne spodnie. Standardowy zestaw. Na widok jego twarzy, cała się rozpromieniam. Czuję przypływ nowej energii, krew szybciej płynie mi w żyłach, a na twarzy wykwita uśmiech. Nagle dzieje się to, czego się obawiałam. Czuję ogromną potrzebę jego bliskości. Szklą mi się oczy, z ust wydobywa jęk, puszczam rączkę walizki, a ona upada z łomotem na ziemię. Wpadam na Justina, tulę się do niego i płaczę mu prosto w tors. Obejmuje mnie mocno i całuje w czubek głowy.
- Nie płacz już, proszę. Wszystko będzie dobrze, jestem z tobą, nie zostawię cię - szepcze uspokajająco i głaszcze mnie po plecach
- Tak bardzo tęskniłam - podnoszę głowę i patrzę mu prosto w oczy
Bez zastanowienia zbliżam usta do jego i już zginęłam. Znowu czuję jego usta na moich, znowu czuję jego dotyk, jego namiętność, czułość, troskę i miłość. Czuję wszystko co on chce żebym poczuła. Nie możemy się od siebie oderwać. Całujemy się bez opamiętania, nasze języki tańczą jakiś szaleńczo namiętny taniec. Znowu jesteśmy jednością. Znowu jestem jego, a on jest mój.
Wiedziałam, że tak się to skończy. Wiem, że muszę to przerwać, musimy porozmawiać. Powinniśmy ostudzić emocje, ale jesteśmy tak stęsknieni swoich ust, że nie potrafimy przestać. Wreszcie odrywam się od niego. Opieram swoje czoło na jego, patrzę mu prosto w oczy i staram się uspokoić oddech. On tak samo. Tylko się na mnie patrzy i ciężko oddycha.
- Nie zniosę drugi raz czegoś takiego. Najgorsze dwa tygodnie w moim życiu - mówi i dalej stoi z czołem opartym na moim.
Ja nic nie mówię. Staram się oswoić z jego obecnością, przyjąć to do wiadomości. Nagle czuję delikatne kopnięcie w brzuchu i kilka fikołków, które właśnie wywija nasze dziecko.
- Ktoś się chyba cieszy, że cię słyszy - mówię szeptem i dotykam swojego brzucha.
Justin patrzy na mnie zdziwiony i marszczy brwi. Biorę jego rękę i kładę ją na wybrzuszeniu.
- Powiedz coś - mówię szeptem
- Kocham cię - mówi do mnie i znowu mnie całuje, dalej z ręką na moim brzuchu.
Znowu czuję kopnięcie, dokładnie pod ręką Justina. Szybko zabiera rękę i patrzy najpierw na mnie, później na brzuch. Znowu patrzy mi głęboko w oczy i uśmiecha się szeroko.
- Wiesz, że mieliśmy porozmawiać, prawda? - mówię i już się nie uśmiecham.
Piękna chwila właśnie się skończyła i musimy wrócić na ziemię.
- Chodź - ciągnie mnie za rękę w stronę kanapy
Siadamy obok siebie. Ja po turecku twarzą do niego, a on z jedną nogą pod sobą i ręką na oparciu.
- Widzisz, odchodząc od ciebie, myślałam, że cię ochronię. Ciebie i twoją karierę. Wtedy nie pomyślałam o naszym dziecku, o twoich uczuciach i o sobie. Myślałam tylko o tym, żeby nie zniszczyć ci życia. To się nie zmieniło, Justin.
- Ale to nie tylko ty będziesz miała dziecko. Słuchaj, wiem, że sytuacja jest ciężka, mamy ograniczony wybór, praktycznie żaden. Albo przechodzimy przez to razem, albo osobno.
- Tylko, że przechodząc przez to razem, ryzykujesz swoją karierę. Kiedy zdecydowaliśmy się być razem, przysięgłam sobie, że nigdy nie postawię cię przed wyborem między mną, a Beliebers. I nie zrobię tego. Nie możemy być razem, chociaż oboje tego chcemy. Od dawna nie chodzi o nas, tylko o innych. Niestety to nie tylko nasze życie i nie tylko my się nim przejmujemy.
- Nie zostawię cię. Zaryzykuję. Zresztą, oboje jesteśmy dorośli, mamy prawo do własnego wyboru i nikt nie może nam niczego zabronić.
- Nie może zabronić, ale pamiętaj, że twoje fanki żyją myślą, że któregoś dnia cię spotkają, zakochasz się w nich i będziecie żyć długo i szczęśliwie. Naprawdę myślisz, że one to zniosą? Że się nie wkurzą, że nie zaczną po mnie jeździć? To nie możliwe Justin. Nie pozwolę, żebyś dla mnie poświęcił swoje marzenia.
Justin siedzi cicho nie patrząc na mnie, tylko patrzy na ścianę obok. Jego szczęka rusza się nerwowo i już wiem, że myśli co by tu zrobić.
- Justin, muszę odejść. Nie ma innego wyjścia.
- Nie - mówi stanowczo parząc mi prosto w oczy
- Sama zdecyduję o swoim życiu, Justin.
- Ale nie zadecydujesz o moim.
- Wiem, ale...
- Julka, to ty jesteś moim życiem. Nie ważne którą opcję wybierzemy i tak stracę kawałek swojego życia. Tyle, że wybierając ciebie są szanse na dobre zakończenie. Zawsze jest nadzieja, że jednak jakoś to przyjmą do wiadomości. Prędzej czy później. Spróbujmy, proszę.
- Justin, nie utrudniaj tego...
- Nie chcę was stracić. Nie chcę... - wstaje i nerwowo krąży po salonie
- Nie stracisz dziecka. Możesz widywać je kiedy tylko chcesz, nie zabronię ci tego.
- Zrobię rok przerwy. Zajmę się tobą i maluchem, a później coś się wymyśli.
- Nie możesz tego odkładać! Przez rok i tak się wszystko wyda. Ktoś mnie zobaczy i już wszyscy będą wiedzieć. Mam się ukrywać w domu przez rok? A później mamy ukrywać nasze dziecko? Justin, to chore!
- W takim razie, powiedzmy wszystkim.
- Porozmawiamy jak się uspokoisz - mówię cicho - ja nie zmienię zdania. Przepraszam, Justin.
- A może chodzi ci o coś innego, co? Powiedz mi prawdę. Nie chcesz ze mną być, masz mnie dość, nie kochasz mnie?
- Justin, dobrze wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim życiem i byłeś nim jeszcze zanim wiedziałeś o moim istnieniu. Nikt nie kocha nikogo bardziej niż ja ciebie. Właśnie dlatego musimy się rozstać, bo jak się kogoś kocha, to przekłada się jego dobro nad swoje. Dobrze wiesz, że to jest lepsze wyjście. W końcu się z tym pogodzisz.
Stoimy tak patrząc się na siebie. Dalej widać okropny ból w jego oczach. Podchodzę do niego i przytulam mocno.
- Nigdzie nie czuję się tak dobrze jak w twoich ramionach i chciałabym zostać, ale musisz mi wybaczyć, Justin. Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię ranić, naprawdę - łzy ciekną mi po twarzy. Spoglądam na niego i widzę, że on też płacze. Ocieram jego policzki i całuję delikatnie.
- Kocham cię. Nie zapomnij o tym.
Dalej się nie odzywa. Wreszcie bierze głęboki wdech i głaszcze mnie po włosach.
- Daj mi ostatnie dwa dni. Jakby nic się nie stało, tylko o to proszę. Później pozwolę ci odejść.
- Justin...
- Tylko dwa dni. Dwa dni w Amsterdamie.
Kiwam głową i znowu się przytulam. Dwa dni bezpieczeństwa przy jego boku. Dwa dni powrotu do przeszłości. Dwa dni spokoju. Cisza przed burzą, chyba tak to się nazywa.
*godzinę później*
Zdążyliśmy tylko zjeść, a ja jeszcze przebrać się w luźniejsze ciuchy, kiedy do naszego pokoju zapukał Kenny i powiedział, że dziewczyna, która zwyciężyła już jest i czeka na nas w sali na dole.
Te dwa dni mają być normalne, więc wychodząc z pokoju biorę Justina za rękę i idę jak najbliżej niego. Chłonę jego bliskość puki mogę.
Zjeżdżamy windą i patrzymy sobie w oczy.
- Nie boisz się już wind? - pytam, bo zauważam, że w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że nią jedziemy
- Chyba z tego wyrosłem - uśmiecha się smutno i przyciąga mnie bliżej siebie
Wzdycham i na chwilę zamykam oczy. "Nic się nie stało, znowu jest wszystko w porządku, zachowujemy się normalnie".
Wysiadamy i idziemy za Kennym do jakiejś salki.
- Poczekaj, poprawię ci włosy - mówię do Justina i staję przed nim
Przejeżdżam palcami po jego włosach, a on zamyka oczy.
- Teraz wyglądasz jak człowiek - mówię i uśmiecham się szeroko - chodź - łapię go za rękę i wchodzimy do środka.
Dziewczyna która na nas czekała wstaje z kanapy i uśmiecha się szeroko. Zerkam na Justina, a on się uśmiecha promiennie, ale widzę, że tak naprawdę nie jest mu do śmiechu.
- O mój Boże - mówi po polsku, ale w końcu uświadamia sobie, że Justin jej nie rozumie i dalej już mówi płynnym angielskim - Nie wierzę, po prostu nie wierzę...
Justin puszcza moją rękę, przytula ją i wita się:
- Hej, śliczna! Gotowa na zakupy? - pyta się jej, a ja podchodzę i też ją przytulam
- Miło cię poznać, jak masz na imię skarbie?
- Ania - mówi roztrzęsionym głosem
Wygląda na 16-17 lat i rzeczywiście jest śliczna. Jest blondynką, ma proste włosy i delikatne rysy twarzy. Jest wyższa ode mnie, ale mniej więcej równa z Justinem. Szczerze mówiąc wygląda jak modelka. Jest smukła, wysoka i proporcjonalna.
- Okej Aniu, więc spędzisz z nami cały dzisiejszy dzień i jutrzejszą galę. Rano Alfredo i Allison zabierze cię do fryzjera, na manicure i ogólnie na dopieszczanie. W takim razie pierwsze na naszej liście są zakupy i wyciągniemy tam Justina - mówię szybko i staram się sprawiać wrażenie wesołej, mimo, że jestem wręcz zrozpaczona.
Justin śmieje się i łapie mnie za rękę. Po jego drugiej stronie idzie Ania. Zazdroszczę jej tego szczęścia. Wszyscy wokół wydają mi się szczęśliwi, a my jakbyśmy żyli w bańce rozpaczy.
Wychodzimy przed hotel i wita nas krzyk dziesiątek fanów. Paparazzi stoją ustawieni na końcu naszego przejścia i pstrykają fleszami jak opętani. Zakrywam twarz, tak samo Justin i Ania. Wchodzimy do limuzyny, którą podstawili i zamykamy szybko drzwi za sobą.
- Uff... No dobra, to opowiedz nam trochę o sobie - Justin zagaduje Anię, a ja obserwuję go z zaciekawieniem.
Tak dobrze umie udawać szczęśliwego. Jakby założył jakąś maskę, albo coś. Czasem na mnie zerka i uśmiecha się lekko, a ja wtedy tylko patrzę mu w oczy. Chociaż na chwilę mam spokój. To znaczy taki wewnętrzny, bo nie muszę się martwić przez następne wa dni. Dopiero później się pomartwię. Nie chcę zniszczyć naszych ostatnich chwil razem. Wzdycham ciężko i uświadamiam sobie, że znowu czuję, jak Fasolka wywija koziołki w moim brzuchu. Bezwiednie kładę rękę na brzuchu. Justin to zauważa i prawie niezauważalnie kręci głową. Przypominam sobie, że przecież ona nic nie wie, więc szybko biorę z barku butelkę wody mineralnej
- Chcesz coś do picia, Aniu? - pytam uśmiechając się uprzejmie
- Może być woda, dzięki - odwzajemnia uśmiech, a ja podaję jej i Justinowi po butelce.
Po pół godzinie jesteśmy w jakimś butiku, który wygląda na dość drogi i elegancki, jednak w środku przekonuję się, że mają same młodzieżowe ubrania. Wszystko jest dość obcisłe, krótkie, ale znajdujemy jakieś rzeczy, które pasują Ani. Rzeczywiście, pasuje na nią wszystko. Urodzona modelka. Zdecydowała się na obcisłą różową sukienkę i beżowe szpilki podobne do moich. Nie podwyższały jej aż tak bardzo, a wyglądała w nich jak gwiazda Hollywood.
- No dobra, w taki razie następny przystanek to jedno z moich ulubionych miejsc. Jedziemy na kręgle - mówi Justin i widzę, że humor mu się lekko poprawił.
Cieszy mnie, że cała ta akcja trochę odwraca jego uwagę od problemów. Uśmiecham się do siebie i dołączam do rozmowy.
*Wieczór*
Odprowadziliśmy Anię do jej pokoju. Wyglądała na mega szczęśliwą, więc chyba misja wykonana. Wracamy do naszego pokoju i zamykamy drzwi na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
- O Matko, moje nogi! - krzyczę od progu i zdejmuję moje balerinki.
Rzucam się na kanapę i wyciągam nogi. Justin wyjmuje z lodówki pepsi i bez słowa siada obok mnie, kładąc moje nogi na swoich. Delikatnie masuje moje zmęczone stopy.
- Mmm, jak dobrze - zamykam oczy i próbuję się odprężyć.
- Dalej nie chcesz zostać, prawda? - pyta tak cicho, że ledwo go słyszę
- Justin, nie drąż dalej tego tematu. Dwa dni, jakby nic się nie stało - siadam i przytulam się do niego.
Obejmuje mnie mocno i całuje w czoło.
- Kocham cię - mówi i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
Wtulam się w niego mocniej i zamykam oczy. Czuję jego palce jeżdżące po moich plecach.
- Jesteś głodny? - pytam
- Trochę, zamówmy coś. Na co masz ochotę? - sięga po telefon
- Mam ochotę na naleśniki.
Justin dzwoni i zamawia dwie porcje naleśników z owocami.
Siedzę z nogami wyciągniętymi na pufie, a Justin kładzie mi się głową na udach. Patrzy na mnie i nic nie mówi, a ja bawię się jego włosami.
- Pamiętasz jak przyszłaś do mnie rano w dniu koncertu? Też przyniosłaś naleśniki - uśmiecha się
- Pamiętam. To po tej nocy, kiedy nie dałeś mi spać - śmieję się
- A dwa dni później spałaś już ze mną - mówi z szerokim uśmiechem.
Przekręca głowę w stronę mojego brzucha i kładzie na nim rękę.
- Hej, maluchu - głaszcze mnie przez materiał bluzki
- Jak zje, to będzie wywijał koziołki - mówię, ale chyba się pomyliłam, bo chwilę później czuję jak maleństwo kopie - albo jak coś powiesz - poprawiam się
- Czuję - mówi i dalej wpatruje się w brzuch.Wzdycha głęboko i podnosi się - Idę wziąć prysznic.
- Dobrze - szepczę i odprowadzam go wzrokiem do drzwi
Kiedy Justin znika za drzwiami łazienki, pozwalam sobie na powrót do rzeczywistości. Od razu mam łzy w oczach i pozwalam im popłynąć.
- Dlaczego to musi być takie skomplikowane? - jęczę cicho, a łzy spływają mi po policzkach.
Nagle słychać pukanie o drzwi i ciche "obsługa!". Ocieram szybko policzki z łez i odbieram zamówienie. Stawiam wszystko na blacie w małej kuchni i czekam na Justina.
Wreszcie wychodzi, w samych bokserkach, wycierając włosy małym ręcznikiem.
- Masz naleśniki - podaję mu talerz i przyglądam się jego mięśniom - chyba dużo ostatnio ćwiczyłeś, co?
- Trochę - mówi przełykając kęs - a ty w końcu zaczęłaś jeść.
- Tak, już tak nie wymiotuję. Fasolce zaczęło wszystko smakować - mówię odkrajając kawałek naleśnika
- Fasolce? - śmieje się
- No tak, tak wygląda! Nie śmiej się! - szturcham go i też się śmieję
- Mogę zobaczyć tą Fasolkę?
- Pewnie - sięgam po moją torebkę, wyciągam zdjęcie USG z portfela i mu podaję, a on przypatruje się chwilę ze zmarszczonymi brwiami
- Nic tu nie widzę. Ze to niby dziecko? - pokazuje na białe pole
- Tak. Teraz jest już trochę większe, ale nie byłam jeszcze u lekarza.
- Wysyłaj mi te zdjęcia, dobrze?
- Jasne - uśmiecham się do niego smutno
Kiedy skończyliśmy jeść, ja poszłam się umyć, a Justin już się położył. Stojąc pod prysznicem znowu pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Stałam tak płacząc przez dłuższą chwilę, ale wreszcie się zebrałam i wyszłam. Kiedy się wycieram patrzę na swoje odbicie. Rzeczywiście, mam już brzuszek, ale jeszcze można go zakryć. Już niedługo nie będzie można. Wzdycham ciężko, ubieram się i wychodzę do sypialni. Justin siedzi wpatrzony w ekran telefonu, więc szybko wsuwam się pod kołdrę i przykładam głowę do poduszki. Zerka na mnie, odkłada telefon i też się kładzie. Gasimy światło i próbujemy zasnąć, w moim przypadku bezskutecznie.
Leżę wpatrując się w ciemność i myślę o tym co będzie pojutrze, kiedy wyjadę. Jak ja to zniosę? Będę musiała, nie ma bata.
- Śpisz? - pytam nagle
- Nie - odpowiada
Przysuwam się do niego i wtulam w jego ciepłe ciało. Głaszcze mnie kojąco po plecach. Zaczynam powoli odpływać. Dobrze znowu z nim spać. Przynajmniej dzisiaj.
*Następnego dnia*
- Jula, wstawaj - słyszę jego głos tuż przy moim uchu
Przeciągam się i otwieram oczy. Justin leży oparty na łokciach i uśmiecha się do mnie.
- Cześć, kochanie - mruczę i przekręcam się na bok, a on całuje mnie w nos
- Dobrze spałaś? - pyta dalej się uśmiechając
- Wreszcie się wyspałam. A ty? Zasnąłeś w końcu?
- Tak i też nie narzekam
Wstaję i idę do łazienki. Szybko myję zęby, związuję włosy w kucyk i narzucam hotelowy szlafrok. Jestem strasznie głodna. Idę do kuchni i zastaję sałatkę owocową i tosty. Uśmiecham się i siadam do stołu. Chwilę później dołącza do mnie Justin i w ciszy jemy śniadanie. Nie jest to krępująca cisza, ale taka pełna spokoju i dobrych emocji. Miła cisza.
- Co teraz będziesz robić? - pyta mnie
- Idę do fryzjera, potem do kosmetyczki, makijaż, paznokcie i inne pierdoły, a ty?
- Ja idę na siłownie, a potem zobaczę. Odwieźć cię?
- Jeśli chcesz, to jasne - biorę do ust mango i uśmiecham się szeroko, bo dzisiaj zachowujemy się naprawdę normalnie.
- Okej, to jak się ogarniesz to powiedz. Ja idę wziąć kluczyki od Dennisa.
- Jasne, muszę się tylko umyć.
Kończę śniadanie i idę do łazienki. Wybieram jakieś luźne ciuchy i wchodzę pod prysznic.
Po 20 minutach mam jestem już świeża i możemy wychodzić. Zastaję Justina piszącego coś na Twitterze, więc podchodzę do niego i siadam zaglądając mu w monitor.
- Co robisz?
- Czytam wiadomości od fanów - zamyka laptopa - jedziemy?
- Tak, chodźmy.
Wychodzimy głównym wejściem i Justin podpisuje kilka autografów, robi sobie zdjęcia i rozmawia z fanami przez kilka minut. Ja w tym czasie siedzę w samochodzie i przeglądam wiadomości w telefonie. Pattie przysłała mi sms-a "Dacie radę. Wierzę w was :)". O co chodzi? Ona wie?
Justin wsiada na fotel kierowcy, przekręca kluczyk i włącza się do ruchu.
- Justin, powiedziałeś komuś, że jestem w ciąży? - pytam kiedy już jesteśmy na prostej drodze
- Nie wiedziałem co robić, bo nie chciałaś ze mną nawet rozmawiać, więc musiałem powiedzieć mamie, tacie, Scooterowi i dziadkom. Tylko oni wiedzą.
- Twoja mama napisała mi sms-a. Mówi, że damy radę i że w nas wierzy.
Nic już nie powiedział, tylko skupił się na drodze.
*Wieczorem*
Za godzinę musimy być już na czerwonym dywanie, więc Justin się ubiera w sypialni, a ja już ubrana czekam w salonie.
- Gotowy? - pytam, bo jak zaraz nie wyjdzie, to się spóźnimy
- Tak, chyba... Dobrze wyglądam? - wychodzi z sypialni i dębieję.
- Podciągnąłeś spodnie. Wyglądasz normalnie - śmieję się - ale krawat ci nie potrzebny, możesz go zdjąć - podchodzę i ściągam mu krawat
- Lepiej?
- Teraz jest idealnie. Chodź, bo się spóźnimy.
W holu już czeka Ania, Alfredo, Allison i Kenny.
- Julka! - Alfredo na mój widok się szeroko uśmiecha i podbiega żeby mnie przytulić - wyglądasz nieziemsko - szczerzy się
- Dzięki Fredo, ty też wyglądasz niczego sobie. Hej Allison - ściskam ją
- Hej, młoda - uśmiecha się i odwraca do Ani - dobra, więc ty na początku idziesz z nami, bo Justin i Julka muszą spędzić trochę czasu na czerwonym dywanie. Ty będziesz z nami za kulisami i będziesz mogła poznać paru ludzi, okej?
- Jasne - mówi podekscytowana
- Dobra, ekipo. Jedziemy wygrać parę nagród - mówi Alfredo i wychodzi pierwszy.
Są dwa samochody. Czarne BMW i nasz Range Rover. Ja i Justin wsiadamy do BMW, a reszta jedzie drugim samochodem. Skupisko fanów pod hotelem trochę się poluzowało, bo wszyscy czatują pod areną.
Oczywiście jak tylko wysiadamy na czerwonym dywanie paparazzi nas obskakują i nie dają wejść do środka. Uśmiechamy się do aparatów i przechodzimy szybko do prowadzącego, który czeka na nas z pytaniami:
- A oto z nami jest Justin Bieber i jego przepiękna dziewczyna, Julka! Jak się macie?
- Dobrze, naprawdę dobrze - odpowiada Justin uśmiechając się szeroko
- Julia, wyglądasz cudownie! Możesz nam powiedzieć, co nosicie?
- Emm... Moja sukienka to Ralph Lauren, a garnitur Justina to Gucci.
- Widzę, że postawiliście na minimalizm i bardzo nam się to podoba, prawda? - zwraca się do fanów za barierkami, którzy nagle zaczynają się wydzierać - jak widać, Justin i Julia zrobili fenomenalne wrażenie na fanach, ale teraz przejdźmy do nagród. Justin, spodziewasz się, że coś wygrasz?
- Mam nadzieję! Byłoby super coś wygrać, ale zawsze mi się wydaje, że jest ktoś lepszy ode mnie, więc aż tak bardzo się nie napalam.
- On zawsze taki skromny? - zwraca się do mnie
- Tak - śmieję się, a on przysuwa mnie bliżej siebie
- No dobrze, kochani. Pozwolę wam już zająć się fanami, ale na koniec dodam, że jesteście chyba najpopularniejszą parą tego roku! Oby tak dalej - uśmiecha się serdecznie, a my wreszcie możemy odejść.
Oczywiście Justin zajmuje się fanami, a ja nie za bardzo wiem co mam robić, więc stoję i uśmiecham się do Beliebers.
- Julka, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - pyta mnie jedna z dziewczyn, a za nią cała masa wyciąga telefony
- Emm, jasne, czemu nie - pozuję do zdjęć, robię głupie miny i trochę z nimi rozmawiam. Odpowiadam na najróżniejsze pytania i śmieję się razem z nimi. Wreszcie Justin podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę. Żegnam się z fanami i wchodzimy do środka, gdzie mamy chwilę spokoju.
Resztę wieczoru pamiętam jak przez mgłę, bo działo się zdecydowanie za dużo. Pamiętam tylko, że Justin witał się z masą ludzi, przez co ja poznałam osoby, które nigdy nie sądziłam, że poznam. Katy Perry, Lady Gaga, chłopaki z One Direction, ale oczywiście byli też znajomi, jak Demi i Miley, która znowu wybrała bardzo skąpy strój. W końcu udało mi się poznać też Willa i Jadena Smitha, którzy okazali się być najmilszymi ludźmi, jakich spotkałam.
Wróciliśmy z 2 statuetkami, zmęczeni, obolali, ale szczęśliwi. Od razu umyliśmy się i położyliśmy do łóżka. Oczywiście ja nie mogłam zasnąć, bo uświadomiłam sobie, że jutro o 12.15 mam samolot i to będzie koniec mojego związku z Justinem. Łzy pociekły mi po policzkach i wtuliłam się w Justina. Objął mnie nic nie mówiąc i tak przeleżeliśmy całą noc, bo żadne z nas nie mogło zasnąć.
Rano Justin wstał pierwszy i kompletnie się nie odzywał. Nie miałam ochoty na jedzenie, on najwyraźniej też. Spakowałam się, umyłam i siedziałam na kanapie głaszcząc się po brzuchu.
Wreszcie wybiła 10 i musiałam się zbierać. Justin powiedział, że mnie odwiezie, więc nie protestowałam. Przynajmniej jeszcze kilka minut będziemy razem. Przed wyjściem z pokoju zatrzymał mnie i złapał za ręce.
- Będę tęsknił. Dbaj o siebie i on nasze maleństwo, dobrze?
- Wiesz, że będę - łamie mi się głos, ale staram się jakoś trzymać
- Mów mi o wszystkim co się dzieje, naprawdę chce wiedzieć - całuje mnie w czoło - Kocham cię...
Tutaj już nie wytrzymuję i łzy płyną mi po policzkach i skapują na dekolt. Justin kuca i całuje mój brzuch.
- Bądź grzeczny - szepcze
Wyrywa mi się jęknięcie, więc szybko zakrywam usta. Justin podnosi się i widzę, że też płacze. Wyciera moje łzy i zakłada mi kosmyk za ucho. Nie wytrzymuję i całuję go mocno, jakby na zapas.
Łapiemy się za ręce i wychodzimy. W windzie ocieram swoją twarz z łez i delikatnie ścieram mokra smugę na policzku Justina.
Wsiadamy do samochodu i jedziemy w ciszy, trzymając się za ręce. Kiedy widzę lotnisko, żołądek podchodzi mi do gardła. Zerkam na Justina i widzę, że mi się przygląda z niesamowitym bólem na twarzy.
- Jesteś najbardziej upartą dziewczyną jaką znam - szepcze
- Wiem - uśmiecham się smutno i opieram głowę na jego ramieniu.
Samochód się zatrzymuje i Dennis wyciąga moją walizkę z bagażnika.
Justin nic nie mówi, tylko przytula mnie do siebie. Całuję go jeszcze raz w usta i otwieram drzwi.
- Kocham cię - szepczę i biorę od Dennisa walizkę.
Rzucam Justinowi ostatnie spojrzenie i wchodzę do środka biorąc głęboki wdech. Odwracam się i widzę, że samochód odjeżdża.
Jak w otępieniu przechodzę przez kontrolę i inne pierdoły. Wreszcie siadam w fotelu w pierwszej klasie i czekam na start. Samolot kołuje i wzbija się w powietrze. Łzy ciekną mi ciurkiem po twarzy. Nie wycieram ich, ani nie powstrzymuję. Mało mnie teraz obchodzi co się wokół mnie dzieje. Wpatruję się w kłębiaste chmury i wpatruję się w zdjęcie mnie i Justina na ekranie mojego telefonu. To naprawdę jest koniec...
Kiedy kolejne opowiadanie. ? Proszę dodaj jak najszybciej .<3
OdpowiedzUsuń